niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 4

 Hejka <3 Przepraszam, ze tak długo mnie nie było oraz za te jakże rzadko dodawane rozdziały. Mam nadzieję, że zrozumiecie, iż jestem w 3 klasie gimbazy i muszę wsiąść się porządnie za naukę by dostać się do mojego wymarzonego technikum. Dodatkowo Beluś'owi został zarekwirowany laptop i nie miał jak wysłać mi pierwszej części tekstu, która pisałam będąc u niego. Jeśli ktoś naprawdę z niecierpliwością czeka na moje rozdziały niech pisze i stara się zagonić mnie do pracy. A teraz bez przynudzania zapraszam do lektury :PP

 "Samotność znów podchodzi do mnie niebezpiecznie blisko, lecz pojedyncza iskra wciąż we mnie płonie"


      Wolnym krokiem przemierzaliśmy piwnice hotelu. Moi towarzysze szli zaraz za mną.
 - Jesteś pewna, że możemy tu przebywać?- spytał Allen rozglądając się dookoła. Przekręciłam lekko głowę spoglądając na niego kątem oka.
 - Ten hotel należy do kogoś z "Egzekucji". Mam pełne prawo tu być.- odpowiedziałam ponownie odwracając głowę przed siebie.
 - Czym właściwie jest ta cała "Egzekucja", o której mówisz?- tym razem pytanie zadał Lavi. Lena prze cały czas się nie odzywała.
- "Czym"? Jakby to określić... Jest czymś podobnym do Zakonu. "Egzekucja" to organizacja chroniąca osoby posiadające Innocense. Odrębna grupa nie stojąca po stronie Earla, ani Zakonu. Będą walczyć niezależnie czy ich przeciwnikami są Akumy i Noah, czy może Egzorcyści i Poszukiwacze.
 - Ale czy to nie oznacza, że nam też mogą coś zrobić?
 - Nie, nie ma mowy...- umilkłam stając się poważniejsza. Czy naprawdę miałam pewność? Już raz zostałam przez nich porzucona, więc czy rzeczywiście miałam pewność? Nie, nie mogłam mieć. Nie miałam pewności nawet przebywając z własnym bratem.
      Zatrzymaliśmy się przed metalowymi drzwiami. Przyłożyłam wizytówkę de czytnika, a one otwarły się szeroko. Bez zastanowienia weszłam do środka. Allen, Lena i Lavi poszli w moje ślady. Drzwi zamknęły się za nami.
    W pomieszczeniu panował półmrok, ale dało się zauważyć bar, ustawione pod ścianą przy stoliczku 2 kanapy i 2 fotele oraz sylwetki znajdujących się w pomieszczeniu 5 osób. Przemierzyłam wzrokiem ich twarze. Znałam trojkę. Stojącego za barem wysokiego mężczyznę o ciemnych włosach Sebastiana, siedzącą na kanapie rudowłosą, młodszą siostrę Kei'a Angel i stojącego do nas tyłem za kanapą Mikage.
    Chłopak odwrócił się w naszą stronę uśmiechając się do nas promiennie.
 - Widzę, że przyszliście wszyscy. Hikari zaraz tu przyjdzie. Usiądźcie.- oznajmił miłym tonem. Egzorcyści skorzystali z zaproszenia siadając na jednej z kanap. Nie zbliżyłam się nawet o krok wpatrzona w chłodną i niewzruszoną twarz 27-latki. Dziewczyna ignorowała moją obecność, albo trafniej będzie powiedzieć ignorowała to kim jestem. W tym momencie w jej oczach byłam Egzorcystą z Czarnego Zakonu i nikim więcej. Tak chyba było lepiej. Lepiej być nikim ważnym niż znienawidzonym bliskim przyjacielem. Z zamyślenia wyrwał mnie szczęk otwieranych i zamykanych drzwi. Spojrzeliśmy na wprost wpadającą do pomieszczenia niebieskowłosą. W ręce trzymała pliki kart.
 - Zaraz ci pomogę, Ami-chan- oznajmiła podchodząc niezdarnie do siedzącego przy barze chłopaka, którego nie znałam. Podała mu dwie kartki. Blondyn wziął je, obejrzał pierwszą stronę i wyszedł z pomieszczenia. Pozostałe dała Sebastianowi prosząc by je posegregował. Zostawiając dla siebie tylko beżową kopertę usiadła na kanapie koło Angel.
 - Hikari, jeśli chodzi o Innocense...
 - "Wszystkie informacje się przydadzą". Tak, tak, wiem.- przerwała mi wyciągając z leżącej na stoliku paczki papierosa. Skrzywiłam się delikatnie kiedy go zapaliła. Nie lubiłam tego zapachu. Zapach dymu przyprawiał mnie o zawroty głowy. Nawet mistrz przy mnie nie palił.
   Dziewczyna wy ciągła z koperty zdjęcie kładąc je na stole. Na fotografii znajdował się zrujnowany pałac szlachecki. Przyglądałam się mu lekko zdziwiona.
  - Choć są to moje tereny to nie wiem zbyt wiele. Innocense tu jest, ale nic na to nie wskazuje. Poza tym... to powinno ci pomóc.- dodała widząc moją zdziwioną minę.
 - Co on ma z tym wspólnego?- spytałam ostrym tonem.
 - Mówią, że jest nawiedzony. Ludzie do niego wchodzą, ale już nie wychodzą. A jeśli to tylko jako Akumy.- stwierdził Mikage uśmiechając się przy tym delikatnie. Spiorunowałam go wzrokiem.
 - Wziąłbyś to na poważnie, tu chodzi także o wasze bezpieczeństwo!- powiedziałam uderzając z otwartej ręki o blat stołu. W tym momencie wzrok Sebastiana po praz pierwszy oderwał się od kartek i spoczął na mnie.
 - Przecież biorę, poza tym Earl nas nie tknie.- oznajmił podchodząc do lady. Spojrzałam na rodzeństwo zdziwiona.
 - Jak tylko napotykamy Akumy słyszymy "Przyjaciele hrabi Shiro, nie wolno zabić"- wyjaśniła Angel pierwszy raz odzywając się do mnie. Wiedziałam, że obwiniała mnie o śmierć Kei'a. Choć byłyśmy przyjaciółkami to nie mogła zrozumieć, że ja także się obwiniałam. Blondyn rozłożył bezradnie ręce.
 - Trochę jest to denerwujące, bo nie można sobie powalczyć.- stwierdził zawiedzionym tonem. Podeszłam do niego szarpiąc chłopaka za koszulkę.
 - A oto powód dla którego nigdy się w tobie nie zakocham! Nie posiadasz Inocense, a chcesz walczyć z Akumami! W dodatku traktujesz to jak jakąś zabawę! Zachowujesz się jak dzieciak!- Egzorcyści przygadali mi się oszołomieni.
 - I co z tego? Przecież robię to samo co ty. Tylko, że ja zamiast być obrażonym na cały świat otwarcie pokazuje, że lubię walczyć. I które z nas zachowuje się jak dzieciak?- spytał ironicznie. Uderzyłam go z otwartej ręki w twarz. Puściłam chłopaka ruszając w stronę wyjścia.
 - Mam dość!
(Beluś)
    Egzorcyści wstawali już by wyjść za swoją przyjaciółką.
 - Czekajcie- wszyscy troje zatrzymali się spoglądając na niebieskowłosą.- Co wy czujecie do Ami? Kim ona tak właściwie dla was jest?- spytała poważnym tonem przyglądając się Egzorcystą uważnie.
 - Naszą towarzyszką oraz cenną przyjaciółką.- odpowiedzieli bez zawahania Allen i Lenalee. Blondyn prychnął cicho. 24-latka spojrzała na nich zdziwiona. Uśmiechnęła się delikatnie.
 - "Przyjaciele" to najbardziej bolesne dla niej słowo. Jeśli naprawdę chcecie coś dla niej zrobić zmuście ją do opowiedzenia prawdy. Zrozumiecie jej uczucia i przestaniecie się wtrącać.- głos morskookiej był smutnym, ale zarazem ostry. Allen spojrzał po twarzach pozostałych. Wszyscy oprócz Mikage mieli smutne oczy. Blondyn wydawał się być wściekły.- A przy okazji... Za miesiąc Ami-chan ma urodzinki. Urządźcie jej wybuchowe przyjęcie. W końcu będzie to jej pierwsze od 12 lat. Może nawet przypomni sobie uczucia z przeszłości o których zapomniała.- Allen skinął głową wychodząc po chwili z Lenalee. Lavi szedł zaraz za nimi. Chłopak poczuł na sobie mordercze spojrzenie. odwrócił głowę spoglądając na 20-latka. Jego dziki wzrok mówił jasno "Zbliżysz się do niej jeszcze trochę, a cię zabije".
(Amika)
    Siedziałam na podłodze oparta plecami o metalowe drzwi. Bardzo dobrze słyszałam rozmowę znajdujących się w pomieszczeniu osób. Przymknęłam delikatnie powieki ukrywając głowę między moimi ramionami.
 - Idiotko, przecież to tylko urodziny, zwykły dzień obchodzony przez niektórych ludzi co roku.- wyszeptałam smutnym głosem. To bolało. Słowa Mikage i Hikari bolały, ale to dlatego, że były prawdziwe. Wstałam ruszając w stronę naszych pokoi.
   Weszłam do pomieszczenia wolnym krokiem podchodząc do okna. Jedną ręką obejmowałam przekleństwo znajdujące się na moim lewym ramieniu, drżałam. Co ci ludzie mają wspólnego z Noah? Skąd ich znasz? I co się stało? Najprawdopodobniejsze pytania jakie zadadzą moi towarzysze. Dobrze już zrozumiałam, że Egzorcyści byli ciekawscy. Nawet jeśli chcieli wiedzieć by pomóc, to bolało. Wyciąganie tych wspomnień z otchłani mojego serca naprawdę było bolesne.
     Wszyscy troje weszli do pokoju. Lenalee podeszła do mnie. Przeniosłam na nich mój smutny wzrok.
 - Naprawdę chcecie wiedzieć?- spytałam. Wszyscy skinęli twierdząco głowami. Westchnęłam ciężko powracając do mojej obojętności.- Słuchać uważnie, bo nie zamierzam powtarzać. Wszystko co usłyszycie ma nie wyjść poza ten pokój.- oznajmiłam stanowczym tonem. Po chwili zdziwienia ponownie skinęli głowami na znak, że rozumieją.- Hikari, Mikage, Angel i Sebastian to moi przyjaciele z dzieciństwa. Jedyni jakich kiedykolwiek miałam. Angel, Sebastian i Kei, którego nie mieliście okazji poznać, byli służącymi na dworze rodu Nay. Mimo iż początek naszego życia spędziliśmy tu, to żadne z nas nie jest Polakiem czystej krwi. Moja matka była Polką, ale ojciec Francuzem. Jak już wam mówiłam moja matka, Anastazja, umarła przy porodzie. Choć nikt nie powiedział mi tego prosto w twarz, to wiem, ze byłam jedyną, którą obwiniano o jej śmierć. Angel i Sebastian byli tacy sami jak wszyscy, choć oni nie próbowali mnie pocieszać. Ale Kei był inny. Jako jedyny i z największa brutalnością potwierdził to o czym wiedziałam od dawna. Mimo wszystko to jemu zależało najbardziej na moim szczęściu. I nagle pojawia się 9-letnia Hikari razem ze swoim 5-letnim braciszkiem, Mikage. Kiedy miałam 4 lata, ktoś podłożył ogień po nasza rezydencje. To właśnie w tedy spłonął mój ojciec. Po tym wydarzeniu wszyscy wyjechaliśmy do rodzinnego domu Kei'a, do Australii. Jednak 2 lata później napotkaliśmy Akumy, a Kei zginął od wirusa. Po kilku dniach pojawił się Milenijny, a ja zmieniłam Kei'a w Akume. Ale Matt mnie powstrzymał. Pojawił się w ostatnim momencie niszcząc go. To w tedy straciłam całą radość z życia. Wybrałam tą trudniejsza drogę. Wybrałam porzucenie własnych uczuć dla ochrony bliskich. Nie widziałam się z nimi od 10 lat.- wszyscy troje przyglądali mi się uważnie w milczeniu i skupieniu wysłuchując moich słów. Kiedy skończyłam na ich twarzach widniało współczucie, a także oszołomienie, spowodowane moim obojętnym tonem oraz niezmiennym nawet na chwilę wyrazem twarzy.
 - To przez niego zostałaś przeklęta?- spytał Allen, choć było to raczej stwierdzenie. Otwarłam szeroko oczy oszołomiona. Na kilka sekund pojawił się w nich smutek i żal. Przymknęłam delikatnie powieki wstając i zbliżając się do okna. Stałam odwrócona do nich tyłem.
 - Nie, to nie on.
 - Ale jak to?!
 - Tym który mnie przeklną był Matt.- ich twarze przyglądały mi się teraz jak sparaliżowane. Nie wiedzieli nawet co powiedzieć.- Zginął 3 lata po tym incydencie. Chciałam zmienić go w Akume by móc z nim porozmawiać, by dowiedzieć się prawdy. Nie obchodziło mnie, że umrę. Ale mnie przeklął, a ja go zniszczyłam.- dotknęłam delikatnie dłonią szyby spoglądając za okno.
 - A-Amika-chan... To co się wydarzyło, my... Naprawie nam przykro...- zielonowłosa nie była w stanie się wysłowić. Zacisnęłam moje dłonie w pięści. Uderzyłam prawą ręką w szybę rozwalając ją.
 - Nie potrzebuję waszego cholernego współczucia!- warknęłam wściekłym tonem. Wszyscy troje spojrzeli na mnie oszołomieni oraz zdezorientowani. To był pierwszy raz kiedy tak się przy nich zachowałam. Kilka odłamków szkła zraniło moją rękę prze co ściekała z niej teraz krew. Nie czułam tego. W tym momencie oprócz wielkiej pustki nie czułam niczego. Nie powiedział im tego by mi współczuli. Powiedziałam to by zostawili mnie w spokoju.- Nienawidzę was. nienawidzę ponieważ nie mogę opuścić zakonu i uciec. Przyjaciele? Pff... Nie potrzebuję kogoś takiego...
 - Tylko tak mówisz, ale prawda jest inna.- spojrzałam zdziwiona na rudzielca. Jego spojrzenie było zawzięte.- Potrzebujesz przyjaciół, ale nie chcesz ich ranić. Dlatego ich odrzucasz.- stwierdził poważnym tonem. Wszyscy umilkli przyglądając się mojej oszołomione twarzy. Już po chwili cisze przerwał mój śmiech.
 - Nie chce ich ranić? Ha! Nie jestem aż tak miłą osobą. Nie mam przyjaciół by oni nie mogli zranić mnie. Przyjaciele to tylko ludzie krzywdzący się nawzajem. Już chyba wystarczająco dużo przeszłam w życiu. Nie potrzebuje by ktoś dokładał do tego jeszcze przyjaciół.- oznajmiłam ostrym tonem. Nie spoglądałam na nich. Przed moimi oczami była tylko i wyłącznie jedna postać Egzorcysty, Matt'a. Poczułam znajome ciepło na mojej dłoni. Spojrzałam oszołomiona na stojąca przede mną Lenalee. Na jej twarzy widniał delikatny i ciepły uśmiech. Jej dłonie obejmowały moją zakrwawioną rękę.
 - To nie ma znaczenia Amika-chan. Nawet jeśli nie jesteśmy przez ciebie za nich uważani ty na zawsze pozostaniesz nasza przyjaciółką.- powiedziała miłym tonem. Dziewczyna zaczęła opatrywać moje rany.
    W moim sercu pojawiło się przyjemne i ciepłe uczucie. To mnie przeraziło. Kto dał mu prawo do pojawienia się w mojej imitacji serca? Kto pozwolił mu mieszać w moich uczuciach? Pytam się, kto do cholery jasnej pozwolił mi ponownie odczuć to ciepło? Nie chcę tego! Nie potrzebuję tej namiastki szczęścia! Tego chwilowego i bezwartościowego bezpieczeństwa, które i tak za niedługo zniknie! Nie chce!
   Lena skończyła wiązać właśnie bandaż na mojej prawej ręce. Wyrwałam ją z jej dłoni. Na mojej twarzy pojawił się mieszany uśmiech. Niby smutny, ale także współczujący.
 - Zawsze, co? To tylko słowa rzucane na wiatr. Nie ważne jak bardzo bym się starała wy i tak odejdziecie. Wszyscy w końcu odchodzą. Przekupieni słowami, prawdą, bądź rzeczami materialnymi. Nie ważne dlaczego, ani kiedy, ale w końcu nawet najwytrwalsi znikają. Ale jeśli nic do nich nie czułeś, jeśli byli ci obojętni pustka w twoim sercu oraz ten ból nie nastaną. Nie nastaną ponieważ nigdy nie było kogoś kto by je zastąpił.- powiedziałam ściągając i rzucając na łóżko moją kurtkę Egzorcysty. Zsunęłam z mojego czoła bandanę, a grzywka opadła mi swobodnie na twarz. Drzwi otworzyły się gwałtownie, a do pokoju wpadł zdyszany blondyn.
 - Amika-chan, i wy! Hikari wzywa na śniadanie! Chodźcie już bo umieram z głodu!- oznajmił przedłużając moje imię jak kot. Spojrzałam na niego ruszając wolnym krokiem w stronę drzwi.
 - Jasne, ale żadnych sztuczek.- odpowiedziałam obojętnym tonem przymykając delikatnie powieki.
 - Tak tak, kumam.- wyszłam z pokoju, a zaraz za mną blondyn oraz pozostała trójka.
      Siedzieliśmy wszyscy przy ogromnym stole w nieco odosobnionym kącie restauracji. Pasował mi taki układ, choć wiele osób dalej przyglądało nam się uważnie. Siedziałam obok Mikage, w jednym rzędzie wraz z Angelą oraz Sebastianem. Naprzeciw mnie siedział Lavi, razem z pozostałą dwójką oraz Hikari. Blondyn objął mnie ramieniem promieniując szczęściem.
 - Nie gniewasz się już, prawda?- spytał niewinnym tonem. Zbliżył swoją twarz do mojej próbując mnie pocałować. Ręką odsunęłam ją ode mnie wzdychając ciężko.
 - Tak tak, przecież od wieków wiem, ze gadasz same głupoty. A teraz się odsuń, albo będę musiała cię nieco uszkodzić.- odpowiedziałam znudzonym tonem. Chłopak posłuchał się mnie z nieco zawiedzioną miną. Hikari, Angel i Sebastian od razu zaczęli rozmawiać z Leną i Allen'em, ale Lavi zdawał się być całkowicie nieobecny. Coś go trapiło. Wyczułam to od razu, ponieważ często sama się tak zachowywałam.
   Nawet nie zauważyłam kiedy ktoś ściągnął mi z głowy gumkę, a moje czarne, długie włosy opadły delikatnie na ramiona. Spojrzałam lekko zdziwiona na uśmiechniętą od ucha do ucha Angel.
 - Miałaś taki poważny wyraz twarzy, ze aż nie mogłam się powstrzymać.- stwierdziła rozbawionym tonem. Uśmiechnęłam się szczerze przymykając delikatnie powieki. Na mojej twarzy pojawił się delikatny rumieniec, a oczy odzyskały swój blask. To, ze dziewczyna ponownie zaczęła się do mnie odzywać było w tym momencie najważniejsze. Dwójka Egzorcystów spojrzała na mnie zdziwiona, a Lavi zasłonił swoje usta dłonią rumieniąc się delikatnie. Dotąd jeszcze nigdy nie pokazałam im tej części mnie, która tak beztrosko potrafiła się uśmiechać.
    Hikari odeszła od nas nagle wracając po chwili z niewielkim pudełkiem.
 - Kompletnie o tym zapomniałam.- stwierdziła ściągając wieczko. Od razu wyleciał z niego niebieski golem. Z radością zaczął koło mnie latać, po czym usiadł mi na ramieniu. Pogłaskałam go po główce.
 - Attyla! Tyle się nie widzieliśmy, Tęskniłam.- oznajmiła. Allen przyglądał mu się oszołomiony.
 - Widziałem go z gen. Cross'em!- krzyknął wstając gwałtownie i wskazując palcem na niebieskie urządzenie. Spojrzałam na niego rozbawiona.
 - No jasne, że tak! Matt dostał go wiele lat temu od mistrza, a później oddał mi.
     W tym momencie kelnerki przyniosły nasze jedzenie oglądając się tęskno za Lavi'm i Mikage. Białowłosy siedział w milczeniu zamyślony przez dłuższa chwilę.
 - Miała go ze sobą pewna dziewczyna, chyba nazywała się Anne. Spotkałem ją raz w życiu.- stwierdził. Ja i Hikari wybuchłyśmy głośnym śmiechem. wszyscy przyglądali nam się uważnie, a "Egzekutorzy" z rozbawieniem.
 - Jak mogłeś jeszcze nie zauważyć? Anne i Amika to ta sama osoba.- oznajmiła niebieskowłosa, a łzy popłynęły po jej policzkach ze śmiechu. Egzorcyści przyglądali mi się oszołomieni.
 - Czemu mi nie powiedziałaś?
 - Nie pytałeś.
       15-latek udał obrażonego. Spojrzałam na niego uśmiechając się przy tym niewinnie. Z jakiegoś powodu zaczynałam to lubieć. To kiedy udawali obrażonych, śmiali się wspólnie, świętowali i rozwiązywali swoje problemy. I pomału żałowałam, ze nie byłam w stanie w pełni uczestniczyć w ich głupotach. Jakaś część mnie chciała być przy nim starą mną, Anne.
    Blondyn spojrzał na zegarek wstając gwałtownie od stołu. Wszyscy spojrzeliśmy na niego lekko zdziwieni.
 - Wybaczcie, ale muszę lecieć. Do zobaczenia później.- oznajmił przytulając mnie mocno na pożegnanie. Posłałam mu delikatny uśmiech.
        Wyszliśmy z budynku wolnym krokiem ruszając przez ulice miasta. Hikari stała na schodach machając nam tak długo, aż nie znikliśmy z jej pola widzenia. Od śniadania minęło kilka godzin, a Mikage jeszcze nie wrócił. Martwiło mnie to. Mikage, który opuścił jakiś posiłek, w towarzystwie znajomych? To było dla mnie nowością, ale mu ufałam. Skoro Akumy go nie tkną to nie musiałam się o nic martwić. W końcu w walce wręcz nigdy niemiła sobie równych.
            Włóczyliśmy się po mieście nie znając właściwie naszego celu. Prawdopodobnie szukaliśmy Akum, które może wskazały by nam położenie Innocense. Choć właściwie moje myśli były całkowicie poza czyimkolwiek zasięgiem. Bałam się. Odnowienia przyjaźni, ponownego spotkania Noah, tego miejsca. Bałam się wielu rzeczy, ludzi i prawdopodobnych wydarzeń.
    Poczułam drażniące uczucie mojego przekleństwa. Zatrzymałam się łapiąc za ramię. Spojrzałam na nie. Moją twarz wykrzywiał grymas niezadowolenia.
 - Amika? Amika?!
    Spojrzałam zdziwiona przed siebie. Klęczałam. Dopiero teraz dostrzegłam, że Lena stoi tuż przede mną z zatroskanym wyrazem twarzy, a chłopaki przyglądają mi się oszołomieni. Wstałam rozglądając się dookoła zdekoncentrowana.
 - Czy coś się stało?- spytał Allen. Spojrzałam na niego nieobecnym wzrokiem. Palcem prawej dłoni wskazałam widniejący za nim budynek.
 - Noah.- oznajmiłam ruszając w jego stronę. Egzorcyści spojrzeli po sobie zdziwieni ruszając za mną.
     Wolnym krokiem weszłam do budynku nie opuszczając gardy. Był zniszczony, przypominał fabrykę, a po szklanym suficie pozostały tylko drobne resztki. A pośrodku tego miejsca stał, rozmawiający z samym Earl'em, Mikage!

1 komentarz:

  1. Jak mogłaś skończyć w takim miejscu i nie dodać notki przez tak długi czas?! Jesteś wredną jędzą. A co do notki, niezła jak zwykle :3 Życzę dużo weny
    Z pozdrowieniami Voo-chan

    OdpowiedzUsuń