czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 2


   "Wspomnienia to do siebie mają, czy chcesz czy nie i tak wracają"


      " Po moim prawym policzku płynęła stróżka krwi. Oszołomiona przyglądałam się leżącemu na ziemi chłopakowi. Jego lekko zakrwawiona dłoń powoli powędrowała w stronę mojego wilgotnego od łez lewego policzka. Chłopak uśmiechnął się do mnie delikatnie.
 - Masz już 9 lat, a ciągle wyglądasz słodko kiedy płaczesz- stwierdził ledwie słyszalnym głosem. Spojrzałam lekko zdziwiona w jego czarne oczy. Dostrzegłam w nich odrobinę szczęścia. Ręką dotknęłam jego zimnej dłoni.- Anne-chan, kocham cię. Obiecaj mi jedno. Nie ufaj Shiro- przyglądałam się 17-latkowi oszołomiona. Nie rozumiałam jego słów. Dlaczego niby miałabym nie ufać własnemu bratu?- On jest...- głos czarnowłosego był coraz cichszy, przez co nie usłyszałam jego ostatniego słowa. Łzy coraz bardziej płynęły po moich policzkach. Mocno zacisnęłam w swojej dłoni dłoń chłopaka.
 - Matt!- krzyknęłam do księżyca. Dłoń czarnookiego, którą jeszcze przed chwilą mnie dotykał upadła na ziemię. Objęłam go za szyję mocno przytulając. Po krótkiej chwili usłyszałam męski śmiech. Wyprostowałam się gwałtownie odwracają głowę za siebie. Pomiędzy drzewami stał wysoki mężczyzna w garniturze. Dostrzegłam na jego czole stygmaty. Przyglądałam mu się uważnie oraz z widoczną wściekłością.
 - Miło cię znowu widzieć, Anne-chan- powiedział podchodząc do mnie wolnym krokiem. Mężczyzna kucnął tuż przede mną. Złotooki położył swoją dłoń na mojej głowie mierzwiąc mi włosy.
 - Zabiłeś mi brata- warknęłam odpychając jego rękę uderzeniem. Ton mojego głosu był zdecydowany, maskował także ogromną wściekłość. Mężczyzna przyglądał mi się zdziwiony.
 - Widziałaś kto go zabił, więc dlaczego obwiniasz mnie?
 - Bo mogłeś go uratować. Przecież go lubiłeś- mężczyzna westchnął cicho uśmiechając się do mnie delikatnie. W moich oczach widniała tylko i wyłącznie wściekłość.
 - Lubiłem go, ale on był Egzorcystą. To problematyczne, ale ty także musisz już zniknąć
 - Nie zniknę dopóki nie odpłacę ci się za wszystkie 9 lat cierpień
 - Więc to już 9 lat, co? Naprawdę nam wyrosłaś
 - Przestań traktować mnie jak członka twojej chorej rodziny!
 - Przecież nim jesteś. Jako twój chrzestny powinienem dbać o twoje bezpieczeństwo
 - Próbę zabicia mnie nazywasz dbaniem o moje bezpieczeństwo?- prychnęłam uśmiechając się przy tym delikatnie. Zaczęłam się śmiać- To niedorzeczne. Chcesz mnie zabić, a ja prowadzę z tobą taką miłą rozmowę- stwierdziłam beztroskim głosem. Noah Przyjemności odszedł ode mnie podnosząc z ziemi 10 cm kosę brelok. Mężczyzna zniszczył ją, a w jego ręce zostało tylko i wyłącznie moje Innocense. Zacisnęłam powieki odwracając delikatnie głowę w tym samym momencie w którym czarnowłosy je zniszczył. Tykki rozsypał po ziemi zielony proszek. Po moim lewym policzku spłynęła jedna samotna łza. Przeniosłam mój wzrok na podchodzącego do mnie mężczyznę. Nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam nawet zacisnąć pieści, a co dopiero mówić o ucieczce. Co jednak nie oznaczało, że nie próbowałam. Próbowałam wstać. Uciec. Jednak bezskutecznie. Byłam pozbawiona wszystkich sił. Dłoń Noah przeszyła mnie. Dokładnie czułam jak zaciska się na moim sercu. Mimowolnie zaczęłam drżeć.
 - Żegnaj, Anne-chan- powiedział wyrywając moje serce. Z moich ust wypłynęła stróżka krwi, a oczy w jednej sekundzie zrobiły się martwe. Zdążyłam jeszcze tylko za uwarzyć jak Tykki delikatnie dotyka podarowanego mi przez niego lata temu medalionu."
        Otwarłam gwałtownie oczy siadając. Ledwie łapałam oddech, a po mojej twarzy spływał pot. Odruchowo złapałam się za serce. Nienawidziłam tego snu, tego wspomnienia przez które tyle wycierpiałam. Uciekałam od tych wspomnień których tak bardzo się bałam, a one same do mnie wracały. Rękawem koszulki wytarłam spocone czoło. Usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam z łóżka podchodząc do nich boso. Moje rozpuszczone włosy zafalowały delikatnie. Uchyliłam drzwi, a przede mną stała Lenalee. Dziewczyna uśmiechnęła się miło na mój widok.
 - Mam nadzieję, że wypoczęłaś- powiedziała. Skinęłam jedynie twierdząco głową.- W takim razie zejdź za chwilę na śniadanie- dodała po czym odeszła. Od razu zamknęłam za nią drzwi. Weszłam do łazienki biorąc poranny prysznic. Wyszłam z niego po chwili zakładając za długą koszule i przyległe do ciała spodnie. Moje długie włosy związałam srebrną gumką w luźnego kucyka. Westchnęłam cicho spoglądając w lustro. Przyglądałam się mojemu odbiciu. Podniosłam opadającą mi na prawe oko grzywkę  Przyglądałam się ukrytemu pod nią bandażowi, który chwilę temu założyłam  Mój wzrok zrobił się smutny. Wypuściłam grzywkę, która ponownie zasłoniła mi prawą część twarzy. Wyszłam z łazienki kierując się na dół. Po krótkiej chwili wolnym krokiem weszłam do jadalni. Usiadłam przy stole koło Lenalee prosząc wcześniej Jerry'ego o naleśniki w syropie. Moja twarz była przygnębiona. Wszyscy przyglądali mi się zdziwieni, ani słowem się do nich nie odezwałam. Z zamyślenia wyrwał mnie nieco zmartwiony głos zielonowłosej.
 - Amika-chan, wszystko w porządku?- spytała zatroskanym tonem. Spojrzałam na nią lekko zdziwiona. Uśmiechnęłam się nieznacznie.
 - Nie martw się, wszystko gra- odpowiedziałam bez przekonania. Bialowłosy spojrzał na mnie podejrzliwie.
 - Na pewno?- spytał. Gwałtownie odwróciłam głowę w jego stronę  przez co moja grzywka zafalowała odsłaniając bandaż. Ale już po sekundzie wróciła na swoje miejsce.
 - Tak, tak, przepraszam, że was martwię- mój głos był nieco rozbawiony.
 - Co skrywasz pod tym bandażem? Zraniłaś się na misji?- spytał rudzielec nieco zdziwiony. Spojrzałam na niego. Mój wzrok posmutniał nieco jednak nie chciałam tego ukazywać. Pozostała dwójka przyglądała mi się zdziwiona, najwidoczniej oni nie dostrzegli bandaża.
 - A interesuje cię to piracie?- spytałam uśmiechając się do niego sarkastycznie.
 - Żebyś wiedziała, że tak- odpowiedział uśmiechając się do mnie szeroko. Westchnęłam ciężko.
 - Zbyt ciekawski nawet jak na Bookman'a- stwierdziłam zakładając grzywkę za ucho. Przez całą prawą część mojej twarzy przechodził biały bandaż  Uśmiechnęłam się do nich delikatnie maskując smutek.- Nie posiadam prawego oka. Lata temu straciłam je w walce- oznajmiłam. Oszołomione twarze Egzorcystów nie przestawały mi się przyglądać. Skłamałam. A co innego mogłam im powiedzieć? Choć w sumie nie było to do końca kłamstwem. Nie było kłamstwem, ani także prawdą. Ale o tym nie musieli wiedzieć.
      Spojrzałam na siedzących przy stole 3 chłopaków. Podeszłam do nich siadając koło białowłosego. Za namową Allen'a Lenalee i Lavi'ego przestałam ukrywać mój bandaż za grzywką przez co wszyscy zainteresowali się tym co się stało. Do Zakonu należałam już od 2 tygodni. Żadne z nich nie poznało już ani jednej mojej tajemnicy. Nie tylko dlatego, że byłam nieugięta, ale także dlatego, że ciągle byłam na jakiś misjach. Rzadko ze sobą rozmawialiśmy. Przyglądałam się czarnej kartce papieru leżącej przed moją twarzą. Z zamyślenia wyrwał mnie głos pochylającego się nade mną Allen'a.
 - Co to?- spytał zaciekawionym tonem. Szybko zakryłam treść listu zginając go w pół.
 - To nic takiego... tylko list- odpowiedziałam dość niepewnym głosem. Chłopak przyglądał mi się przez chwilę podejrzliwie jednak już po kilku sekundach uśmiechnął się do mnie szeroko.
 - Od kogo?
 - Przyjaciółki- skłamałam. Mój wzrok nieco posmutniał. Nawet jeśli to było kłamstwo nie mogłam używać tego słowa. Wiedziałam, że Lavi to zauważył  Przez następne 10 minut Allen wypytywał mnie wszystkiego na temat mojej "przyjaciółki".
             Wolnym krokiem przemierzałam korytarz cały czas przyglądając się białym literom na czarnym papierze. Tylko jedna osoba jaką znałam używała białego atramentu. A był nią nie kto inny jak mój brat, Shiro. Już po krótkiej chwili znalazłam się w moim pokoju. Zacisnęłam dłonie w pięści cisnąc zmiętym listem przez pokój. Byłam wściekła, a szczęśliwa atmosfera w Zakonie wcale mi nie pomagała się uspokoić. Rzuciłam się na łóżko ukrywając twarz w poduszkach. Prawie płakałam. Shiro próbował zrujnować moje życie już od kilku lat. Próbował, ale dotąd nigdy mu się to nie udawało. Nigdy nie obchodziło mnie co robił, ale teraz zaczęłam się tym przejmować. Czułam jak Zakon zaczynał mnie zmieniać, a on o tym wiedział. Zmieniać, ale to nie było na lepsze. Nie dla mnie. To bolało coraz bardziej. Dopiero kiedy się uspokoiłam zeszłam z łózka podnosząc z ziemi pomięty list. Usiadłam na biurku rozwijając go. Ponownie zaczęłam go czytać, tym razem na głos.
 - "Moja kochana siostrzyczko! Chciałbym ci przypomnieć, że ludzie z naszego kraju z każdym dniem nienawidzą cię coraz bardziej. Pewnie się zastanawiasz dlaczego ci to mówię. Otóż ludzie zaczęli znikać. Zakon wyśle tu kogoś by to sprawdził, a ty zgłosisz się na ochotnika. Przyjedziesz, zginiesz na oczach całego kraju, a my uwolnimy od nieszczęścia, którym jesteś cały Zakon. Twój kochający brat Shiro"- moje usta lekko zadrżały. Wciągłam odrobinę powietrza czytając dalej- "P.S. Nie zapomnij o przeszłości, moja słodka Noah"- westchnęłam ciężko. Miałam ochotę zabić go za tą "Noah". Może i był moim bratem, ale nienawidziłam go najbardziej na świecie. Usłyszałam pukanie. Szybko odłożyłam list na biurko. Potrąciłam książkę, która upadła na ziemię. Podeszłam do drzwi uchylając je lekko. Zobaczyłam stojącego za nimi rudzielca.
 - Komui wzywa wszystkich Egzorcystów do siebie- powiedział uśmiechając się na mój widok szeroko.
 - Oh, dobra idę- powiedziałam mijając go szybko. Nie chciałam by zobaczył ból w moich oczach, a wiedziałam że był w stanie to zrobić. Nie spojrzałam na jego twarz, nie miałam odwagi.
     (Beluś)
        Czarnowłosa mijając chłopaka ruszyła szybkim krokiem w stronę gabinetu kierownika.  Dziewczyna zapomniała zamknąć za sobą drzwi. Osiemnastolatka zniknęła już po kilku sekundach chłopakowi z pola widzenia. Lavi miał już wracać kiedy dostrzegł przewrócona na ziemi otwartą książkę  Rudzielec westchnął cicho podchodząc do biurka i podnosząc z ziemi książkę. Odkładając ją na biurko dostrzegł leżący na nim pomięty list. Już wcześniej zastanawiało go dlaczego Amika nie chciała by Allen zobaczył co było w nim zapisane. Zielonooki zobaczył większymi literami napis "P.S. Nie zapomnij o przeszłości moja słodka Noah". Przyglądał się temu zdaniu jeszcze przez krótką chwilę po czym przeczytał zawartość listu. Następnie drugi raz oraz trzeci. 18-latek przeczytał list pięć razy nim dotarły do niego zawarte w nim słowa. Chłopak był oszołomiony. Lavi wyszedł z pokoju dziewczyny chowając wcześniej list do kieszeni. 18-latek zamknął za sobą drzwi biegnąc za czarnowłosą. Już po chwili znalazł się w gabinecie kierownika.
 - Czekaliśmy na ciebie, Lavi- powiedział Komui spoglądając na rudowłosego. Chłopak stanął obok Amiki.
 - Staruszek mnie zatrzymał
 - W Polsce zaczęły dziać się różne dziwne rzeczy. Zaczęli znikać ludzie w niewyjaśnionych okolicznościach, niektórzy pojawiają się po dłuższym czasie. Choć to państwo przestało istnieć dawno temu to warto to sprawdzić. Czy ktoś z was chciałby wyruszyć na tą misję?- Ręce Amiki delikatnie zadrżały. Czarnowłosa zacisnęła swoje dłonie w pięści raniąc skórę.
 - Komui, ja mogę pojechać- oznajmiła uśmiechając się sztucznie. Kierownik spojrzał na nią nieco niepewny.
 - Na pewno, kilka godzin temu dopiero wróciłaś z poprzedniej.
 - Tak, to moje państwo, chcę wiedzieć dokładnie co się w nim dzieje.
 - Niech będzie, ale ktoś musi ci towarzyszyć.- zanim 18-latka zdążyła zaprzeczyć kierownik zwrócił się do zielonookiego.- Lavi ostatnio narzekałeś na nudę, taka misja dobrze ci zrobi- stwierdził. Młody Bookman wzruszył tylko ramionami.- Cieszę się. Zostańcie na chwilę, a reszta może się rozejść- wszyscy Egzorcyści oprócz Lavi'ego i Amiki opuścili gabinet czarnowłosego. Wszyscy troje podeszli do biurka.
 - Komui naprawdę uważam, że dwie osoby to za dużo. Wystarczę sama- upierała się czarnowłosa. Kierownik spojrzał na nią uśmiechając się przy tym delikatnie.
 - A gdyby coś ci się stało? Potrzebujesz kogoś kto by ci w tedy pomógł- oznajmił.
     (Amika)
       Umówiłam się z Lavi'm pod bramą o 16:00, chłopak oczywiście się spóźnił przez co prawie uciekł nam pociąg. Usiedliśmy w zarezerwowanym dla nas przedziale. Lavi cały czas gadał o tym, że to nasza pierwsza wspólna misja i, że możemy sobie w końcu pogadać. Nie słuchałam go pogrążona we własnych myślach  Lavi na pewno to zauważył  Możliwe, że mówił tylko dla rozładowania atmosfery, albo by zwrócić na siebie moją uwagę. Westchnęłam cicho.
 - Lavi...- rudzielec umilkł od razu po usłyszeniu swojego imienia. Chłopak przyglądał mi się uważnie - Czy kiedy ktoś zrobił w przeszłości coś z czego nie jest dumny, zalicza się to do teraźniejszej opinii o nim?- spytałam dalej wpatrzona na niebo za oknem. 18-latek zastanowił się przez chwilę w milczeniu.
 - To wszystko zależy od tego kim jest teraz. Jeśli ktoś zły zrobi w przeszłości coś z czego nie jest dumny, a było to najprawdopodobniej coś dobrego, można zmienić zdanie na jego temat na pozytywniejsze  Jeśli jednak ktoś dobry zrobił w przeszłości coś z czego nie jest dumny nie ma o większego znaczenia.
 - Tak wiec ważniejszym pytaniem jest ,,Kto na tym świecie jest prawdziwym dobrem, a kto złem?"- przez resztę podroży już nikt się nie odzywał. Zdążyłam zauważyć, że Lavi ma podobne poglądy do mnie tylko ich nie przedstawia. Jedyną rzeczą jaka mnie zastanawiała był fakt, że Bookman i jego zastępca stoją po stronie Zakonu. Przecież Bookmani musza być całkowicie bezstronni.
         Na miejsce dojechaliśmy już po 16 godzinach. Od razu po wyjściu z pociągu założyłam na głowę kaptur. Lavi'ego to najwyraźniej zaciekawiło, bo od razu zaczął się mnie o to wypytywać. To było oczywiste, że chłopak chce rozwinąć ze mną jakąkolwiek rozmowę. Nie odzywałam się z nadzieją by to wystarczyło by się zamknął, ale 18-latek był zbyt ciekawski. W końcu nie wytrzymałam. Zatrzymałam się odwracając do zielonowłosego gwałtownie, przez co kaptur ześlizgnął się z mojej głowy.
 - Lavi proszę nie odzywaj się chodź przez chwile! Mam wystarczająco dużo problemów na głowie! Nie mów już nic!- chłopak przyglądał mi się lekko oszołomiony tak jak i wszyscy znajdujący się w pobliżu ludzie. Przez tłumy mieszkańców przeszły głośne szepty na temat mojej osoby. Prychnęłam  To miejsce nic, a nic się nie zmieniło. Odwróciłam się ponownie ruszając przed siebie co skutecznie uniemożliwił mi stojący przede mną mężczyzna.- Może byś się przesunął? Chcę przejść- warknęłam podnosząc mój wzrok do góry zamierając w bezruchu. Stojący przede mną mężczyzna miał długie czarne włosy z trzema dredami po lewej stronie. Na jego twarzy widniał szyderczy uśmiech oraz blizna, a ja go znałam. Lavi dostrzegł przerażenie w moich oczach.
 - Hej, czy to nie nasza kochana Amika-chan?- spytał choć było to bardziej stwierdzenie. Zacisnęłam dłonie w pięści.
 - Miło cię znowu widzieć Aleks- powiedziałam siląc się na miły ton. Szarooki spojrzał na mnie zdziwiony obejmując mnie ramieniem.
 - Coś ty taka miła?- spytał całkowicie ignorując obecność Lavi'ego. Kiedy czarnowłosy mnie objął na mojej skroni pojawiła się niebezpiecznie pulsująca żyłka.
 - Radzę ci się odsunąć, albo na tej twojej paskudnej buźce pojawi się jeszcze jedna blizna- warknęłam chłodnym tonem. Aleks zaśmiał się posyłając swoim podwładnym porozumiewawcze spojrzenie. Od razu nas otoczyli.
 - Taką cię zapamiętaliśmy księżniczko- mężczyzna kątem oka spojrzał na stojącego obok nas rudzielca. Odruchowo także na niego spojrzałam.- Twoja nowa zabaweczka? W jaki sposób go wykorzystasz?- Lavi spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
 - To nie twój interes co teraz robię więc z łaski swojej odpieprz się od mojego życia- powiedziałam wściekłym tonem. Mężczyzna nie był zbyt zadowolony z mojej odpowiedzi.
 - Słuchaj no! Możesz być szlachetnie urodzonym bachorem, ale tu na ulicy jesteś zwykłą dziwką więc radzę ci się nie wychylać, bo znów stanie ci się krzywda!- powiedział przykładając nóż do mojej szyji. Przyglądałam mu się obojętna. Lavi złapał go mocno za nadgarstek. Dopiero teraz dostrzegłam w jego oczach ogromną wściekłość.
 - Śpieszy nam się, więc czy mógłbyś ją zostawić?- w żaden sposób nie przypominało to pytania. Rozkaz bezwarunkowy. Aleks chciał go już zaatakować, ale kopnęłam go w krocze. Mężczyzna upadł na ziemię zwijając się z bólu. Jego sługusy przyglądali się nam zdziwieni. Lavi złapał mnie za nadgarstek ciągnąc za sobą. Oddaliliśmy się od nich wbiegając w jakiś zaułek. Przez cały czas przyglądałam się rudzielcowi zdziwiona. Nie rozumiałam dlaczego, pomimo tego, że przed chwilą go obraziłam on jednak mi pomógł. Oboje oparliśmy się o ścianę. Aleks oraz jego ludzie przebiegli koło nas. Westchnęłam z ulgą w głosie kiedy byli już poza naszym zasięgiem. Dopiero teraz zauważyłam, że Lavi cały czas mi się przyglądał. Chłopak otwierał już usta by coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu na to.
 - To są moje osobiste sprawy. Jestem wdzięczna, że mi pomogłeś, ale skupmy się na misji,a nie na mojej przeszłości- powiedziałam wolnym krokiem ruszając przed siebie. Rudzielec poszedł w moje ślady.
 - Dlaczego nic mi nie chcesz powiedzieć?
 - Im mniej wiesz tym lepiej dla nas obojga
 - Księżniczka znalazła sobie przyjaciół? Jakie to słodkie- oboje usłyszeliśmy męski, kpiący głos za naszymi plecami. Odwróciłam powoli głowę przerażona. Przyglądałam się oszołomiona stojącemu za nami czarnowłosemu mężczyźnie. 24-latek uśmiechał się do nas szeroko. Lavi aktywował już swoje Innocense. Przyglądałam się stygmatą na szarej skórze chłopaka.- Zawiodłem się na tobie. Egzorcystka? Dlaczego mi to robisz?- spytał z lekka zawiedzionym tonem. Zacisnęłam moje dłonie w pięści z całej siły. Lavi dostrzegł w moich oczach ból. Nie chciałam go nikomu ukazywać, ale sam widok Noah Zapomnienia po tych 8 latach doprowadzał mnie do łez.- Miałaś przyjechać sama księżniczko. Po co go tu przyprowadziłaś? Wierzysz, że ci pomoże? Wierzysz, że Egzorcysta może ci pomóc?- spytał z nutką ironii w głosie oraz naciskiem na słowo "Egzorcysta". Dobrze wiedziałam o co mu chodziło. Zielonooki przyglądał mi się uważnie. Wciągłam odrobinę powietrza. Wypuszczając je po chwili uspokoiłam się trochę.
 - Powiedz, co tam u innych Noah, Shiro?- spytałam uśmiechając się do chłopaka szyderczo. Ryzykowałam. Wiedziałam, że wypowiadając jego imię przy Lavi'm wiele ryzykuję. Gdyby Zakon je poznał powiązałby je z Matt'em, a później Matt'a ze mną  24-latek spoglądał na mnie lekko zdziwiony. W jednej chwili złota taśma obwiązała mnie przyciągając do chłopaka. Shiro obwiązał nią sobie dłoń. Poczułam kolce wbijające się w moje ciało. Lavi przyglądał nam się zdziwiony. Po moim ciele zaczęła płynąć krew z ran. Czułam jak kolce wbijają się coraz głębiej raniąc mnie, ale nie czułam bólu. I właśnie tego żałowałam najbardziej. Przez brak bólu fizycznego, mój ból psychiczny był 10 razy większy. Z kącika moich ust ściekła strużka krwi.
 - Zostaw ją!- krzyknął zielonooki celując swoim młotem w stronę czarnowłosego. 24-latek spojrzał na niego.
 - Bronisz kogoś o kim nic nie wiesz. To strasznie nieodpowiedzialne zachowanie- stwierdził złotooki. Lavi uśmiechnął się do Noah kpiąco.
 - Przecież wiem kim jest. To Amika Salvo, Egzorcystka oraz nasza towarzyszka. Po co wiedzieć więcej?- przyglądałam się zdziwiona pewnemu siebie 18-latkowi. Czarnowłosy zaśmiał się słysząc słowa młodego Bookman'a.
 - Słodkie słówka Egzorcysto, ale czy prawdziwe?- zakpił. Lavi rzucił się w naszą stronę próbując trafić Shiro. Noah Zapomnienia bez problemu unikał jego ataków raniąc go przy okazji kolcami z drugiej taśmy.
 - Lavi, proszę uciekaj! To moja sprawa! Nie wolno ci się do niej mieszać!- krzyknęłam  Od 8 lat robiłam wszystko by nikt nie dowiedział się o moim życiu. Robiłam wszystko by nikt nie poznał mojej przeszłości, ale nikt nie znał mnie tak dobrze jak Noah Zapomnienia. Wystarczył tylko jeden jego kapry by wszyscy poznali kim naprawdę jestem.
 - Baka, chybaby mnie rozszarpali w kwaterze, gdybym im powiedział, że cię zostawiłem i uciekłem.- powiedział prawie dziecinnym głosem. Przyglądałam mu się zdziwiona.- Miał bym dożywotne kazanie o tym, że nie zostawia się przyjaciół- dodał spoglądając na mnie pewnym siebie wzrokiem. Uśmiechnęłam się delikatnie słysząc jak mnie nazwał. Dla Lavi'ego byłam cenną przyjaciółką, dopiero teraz to zrozumiałam. Zacisnęłam mocno moje zęby. Byłam szczęśliwa, a zarazem przerażona. Od wielu lat nikt nie nazwał mnie swoją przyjaciółką. Mimo wszystko niosło to za sobą niemiłe konsekwencje.
 - Nudzicie mnie- głos Shiro szybko przywrócił mnie do rzeczywistości. Czarnowłosy pociągnął za złotą taśmę  Rany pozostawione przez nią były teraz podłużne oraz głębokie. Lavi złapał mnie nim upadłam na ziemię. Rudzielec przyglądał się Noah Zapomnienia wściekły oraz lekko zdziwiony.- Spokojnie już nic wam dzisiaj nie zrobię  Jesteście tak nudni, że mi się odechciało.- powiedział oddalając się od nas. Powoli przeniosłam mój wzrok na zmartwioną twarz zielonookiego. Przed moimi oczami zaczęła tworzyć się mgła. Nie minęło kilka sekund nim zemdlałam.

sobota, 9 marca 2013

O co chodzi?

  Ciaossu! Specjalnie dla kilku moich znajomych napisałam krótki(bardzo krótki) opis tego o co chodzi w D.Gray-man'ie. Jest to tylko powierzchowny zarys fabuły. Zapraszam do lektury.


     Akcja dzieje się pod koniec XIX w. Od wieków prowadzona jest wojna między Zakonem, a Earl'em. Egzorcyści to członkowie Czarnego Zakonu (Black Order) stworzonego by zabijać Akumy, demony tworzone przez Milenijnego Hrabie zwanego także Księciem Tysiąclecia. Akumy tworzone są z dusz zmarłych i ciał ich bliskich, którzy nabrali się na sztuczkę Milenijnego, chcąc ich wskrzesić. Innocense jest bronią zdolną uwolnić dusze z tych tworów. Zakon poszukuje rozrzuconych po świecie części Kryształów, co nie jest takie proste, ponieważ na drodze staje im rodzina Noah. Obie te grupy biegle poszukują Serca- najważniejszego ze wszystkich Innocence- Zakon by go chronić, a rodzina Noah by zniszczyć.