Miło znów tu zagościć!!! Dzisiaj mam wam do przedstawienia krótką, starą prace konkursową. Niestety, nie wygrała, choć mnie się bardzo podoba :3 Praca nie jest związana z żadnym anime, ale mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Zapraszam do lektury!!
Werona, 16-17 września 2011 roku
Od ponad 3 godzin siedziałam na dachu obserwując mieszkanie wysoko postawionego członka rządu. Dzień był pochmurny i nikomu nie chciało się nic robić. W naszym świecie nie było to nowością.
Starszy mężczyzna pojawił się w oknie sypialni zasuwając żaluzje. Mimo wszystko światło nadal się świeciło.
- Mam dość!- krzyknęłam wstając i wypakowując z torby najpotrzebniejszą broń. Dwaj mężczyźni spojrzeli na mnie lekko zdziwieni.
- Patriz, według planu mamy wkroczyć dopiero jak uśnie!- stwierdził Vito próbując mnie powstrzymać. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Mam gdzieś ten durny plan! Siedzimy w tym zimnie od ponad 3 godzin, już nawet palców nie czuje!
Blondyn umilkł nie mogąc znaleźć żadnych argumentów. W końcu zwrócił się do siedzącego w cieniu i na wpółdrzemiącego szatyna prosząc o pomoc. 26-latek westchnął ciężko widząc nasza dziecinna kłótnie.
- Vito zostaw ją. Patriz jest profesjonalistką, wie jakie są rozkazy.
Uśmiechnęłam się szeroko. Rzucając się mężczyźnie na szyję pocałowałam go w policzek.
- I za to cię kocham Ivo!- oznajmiłam rozpromieniona. Wstałam biorąc ze sobą klucze do mieszkania oraz przenośny pistolet M9.- No to lecę!- powiedziałam zeskakując z budynku. Mój płaszcz zafalował na wietrze.
Bez żadnego problemu wkroczyłam do mieszkania. Wolnym krokiem przemierzałam korytarze zabijając lub ogłuszając ochroniarzy. Było ich niewielu. W końcu od dawna przygotowywaliśmy się do tego planu. Już po krótkiej chwili otworzyłam z kopa drzwi do sypialni mężczyzny, stanęłam w ich progu oszołomiona widokiem. Minister pochylał się z nożem nad przywiązanym do krzesła i półmartwym młodym chłopakiem. Siwiejący mężczyzna wyprostował się spoglądając na mnie lekko zdziwiony.
- Kim jesteś? I co tu robisz?- spytał spokojniej niż wyglądał. Uśmiechnęłam się kpiąco. Zakręciłam na palcu pistolet.
- Ja się zastanawiam, za co kazali mi się ciebie pozbyć, a tu taka niespodzianka.- stwierdziłam zamykając za sobą drzwi i opierając się o nie. Nawet na moment nie spuszczałam wzroku z mężczyzny. Minister uśmiechnął się do mnie delikatnie odchodząc od chłopaka.
- Ile?- spytał. Spojrzałam na niego lekko zdziwiona. Staruszek podszedł do stołu nalewając do szklanki alkoholu, podsunął ją w moją stronę.- Ile ci zapłacili? Zapłacę dwa razy tyle jeśli udasz, że nic tu nie widziałaś.- oznajmił pewny siebie. Ponownie się uśmiechnęłam podchodząc w jego stronę. Starszy mężczyzna usiadł na fotelu.
- Interesująca propozycja. Myślisz, że się wypłacisz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Mężczyzna przyglądał mi się uważnie odkładając nóż na stolik.
- Nie ma na tym świecie rzeczy, ani osoby której nie można kupić. Tak więc myślę, że się dogadamy.- stwierdził wskazując sofę stojąca za mną. Usiadłam na niej biorąc do ręki szklaneczkę z alkoholem. Przyłożyłam ją do ust, ale od razu po tym odłożyłam ją na miejsce.
- Trucizna, zabawne. Zbyt długo siedzę w tym fachu by się na to nabrać.- oznajmiłam nieco chłodniejszym już tonem. Wstałam zbliżając się do przywiązanego młodzieńca. Kucnęłam przed nim uważnie oglądając jego obitą twarz.- Przystojniaczek. Jego też tym poczęstowałeś? Co takiego ci zrobił?- spytałam. Staruszek nie spoglądał już na mnie.
- To złodziej, w dodatku całkiem wyspecjalizowany. Ale to tylko śmieć. Nikt nie będzie za nim tęsknił. Mogę ci go oddać w zamian za milczenie.- spojrzałam na niego uśmiechając się przy tym słodko.
- Albo oddasz mi go całkiem za darmo, a za milczenie i tak będziesz musiał zapłacić.
- Jesteś strasznie arogancka jak na zwykłego najemnika.- w jednaj sekundzie wstałam przykładając pistolet do głowy ministra. Mężczyzna siedział dalej niewzruszony. Spoglądałam na niego chłodno.
- Nie powiem "Mnie nie można kupić". W końcu jestem najemnikiem. Ale cena jaką zapłacono bym była tym kim jestem teraz to śmierć mojej matki. Wielu płaci mi informacjami na temat mordercy, mojego ojca, Charles'a Zoe.- oznajmiłam. Staruszek przeniósł wzrok na mnie uśmiechając się przy tym delikatnie. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Więc Clara była twoją matką? Mogłem się tego domyślić. Odziedziczyłaś po niej urodę, ale instynkt mordercy i oczy masz po ojcu...
- Zamknij się!- wyszeptałam czując jak moje ciało zaczęło drżeć.
- Twoja matka umarła powoli i bardzo boleśnie, ale powinnaś zaprzestać takiego życia bo skończysz jak twój ojciec.
- Zamknij się!- krzyknęłam. Mimo to minister dalej kontynuował.
- Sądzę, że nie wiesz wszystkiego na mój temat. Jestem Basil Zoe, twój dziadek.- oznajmił wstając. Moja dłoń drżała coraz bardziej, a wzrok był oszołomiony.- Chodź moje dziecko. Zacznijmy wszystko od nowa, jak normalna rodzina...
- Kazałam ci się zamknąć!- oznajmiłam wściekła ciągnąć za spust. To było idiotyczne. Ten wybuch złości, pomimo tego, że znałam prawdę. Oddychałam ciężko spoglądając na pistolet. Westchnęłam uspokajając się.
- Wygląda na to, że skończyły ci się naboje.- stwierdził Basil dalej szeroko uśmiechnięty. Spiorunowałam go wzrokiem. Schowałam pistolet za pas wyciągając sztylet. Przyłożyłam go do szyi mężczyzny stając za nim.
- Dlaczego się nie boisz?
- Ponieważ wiem, że spotkamy się już za niedługo w piekle. Wtedy ci się odpłacę.- oznajmił spokojnym tonem. Uśmiechnęłam się delikatnie przymykając lekko oczy.
- Ja wyląduje w najgorszym i najciemniejszym zakątku piekieł. Moim zbrodnią nawet taki śmieć jak ty nie dorówna.- dodałam.
Wolnym krokiem podeszłam do stojących pod willą dwóch mężczyzn. Rzuciłam pistolet blondynowi, który schował go do plecaka. Starszy z chłopaków spojrzał na mnie uważnie.
- Co ci się stało?- spytał nie ukrywając zaciekawienia w swoim głosie.
- To nie moja krew.- odpowiedziałam mijając ich. Ivo złapał mnie za nadgarstek przyciągając do siebie. Podniósł delikatnie moją zakrwawioną koszulkę do góry. Na moim boku widniała dość głęboka cięta rana. Westchnął cicho. Wyciągając z plecaka najpotrzebniejsze rzeczy, zaczął opatrywać moją ranę.
- To dość rzadki widok. Co się wydarzyło?
- Nic takiego. Tylko chwila dekoncentracji.
- Ostatnio masz je coraz częściej.
- To wszystko przez Al'a. Odkąd powiedział mi, że Podziemie coraz bardziej interesuje się Wenecją nie mogę się skupić.
- A co takiego jest w Wenecji?- spytał zdziwiony Vito wtrącając się do naszej rozmowy. Szatyn uderzył go w tył głowy dając tym samym do zrozumienia, że zadał najgłupsze pytanie jakie mógł. Posmutniałam nieznacznie odwracając wzrok.
Wenecja, 17 września 2011 roku
Moje niebieskie oczy spoczęły zdziwione na rozpromienionej twarzy uczennicy. Wszyscy uczniowie stali szeroko uśmiechnięci, a 17-latka miała wyciągniętą w moją stronę kolorowa bombonierkę.
- W imieniu całej klasy chciałabym złożyć pani najserdeczniejsze życzenia z okazji 25-tych urodzin.- oznajmiła wręczając mi czekoladki. Ucałowałam ją w policzek dziękując jej oraz całej mojej klasie. W ramach godziny wychowawczej puściłam moim wychowanką najnowsze wiadomości. Już po chwili pokazane zostało zdjęcie z młodą czarnowłosą kobietą. Jej grzywka spięta była spinkami, a krótkie włosy odsłaniały poplamiona krwią urodziwą twarz. Wielu z uczniów zauważyło, że była niebywale podobna do mnie. Zaśmiałam się cicho słysząc ich podekscytowane pytania.
- Niemożliwe żebym to była ja, choć zgadzam się z wami. Jesteśmy bardzo podobne.- to były jedyne słowa jakimi skomentowałam wiadomość o poszukiwanej morderczyni. Lekcja zakończyła się dość szybko i bez żadnych problemów.
Spojrzałam zdziwiona na mojego przyjaciela. Twarz mężczyzny przez cały czas zdobił szeroki uśmiech. Westchnęłam cicho ruszając za nauczycielem. Już po krótkiej chwili brunet otworzył drzwi jednej z klas. Od razu, gdy do niej weszłam zobaczyłam stojącą do nas tyłem czarnowłosą kobietę. Odwróciłam się chcąc wyjść z klasy, ale 29-latek zagrodził mi drogę.
- Al odsuń się. Nie mam jej nic do powiedzenia.- oznajmiłam. Mężczyzna pokręcił przecząco głową. Oboje usłyszeliśmy dźwięczny śmiech kobiety.
- Nawet po tych 10-ciu latach, nic się nie zmieniłaś, Paola.- stwierdziła 25-latka odwracając się w naszą stronę. Na jej twarzy widniał pewny siebie uśmieszek. Odwracając się w jej stronę skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Po co wróciłaś?- spytałam. Ton mojego głosu był chłodny, oraz nienawistny. Czarnowłosa westchnęła ciężko.
- Potrzebuję twojej pomocy...
- Kpisz sobie?! Po tym wszystkim co zrobiłaś śmiesz prosić mnie o pomoc?! Wszyscy mają cię za mordercę!
- Jen~~ny, wyluzuj. Przecież proszę cię tylko o pomoc, a nie o wybaczenie. Poza tym to przecież ty powiedziałaś, że siostry powinny sobie pomagać.- Patriz usiadła na biurku, przysuwając prawą nogę do brody, objęła ją delikatnie rękoma.
- To prawda, ale powiedziałam tak zanim jeszcze dołączyłaś do Podziemia.
- To nie ma znaczenia.
- Dlaczego nie odpuścisz? Nasz ojciec nie żyje. Nie ma już osoby na której mogłabyś się zemścić.
Najemnik zacisnęła swoje dłonie w pięści odwracając swój wzrok. Brunet przysłuchiwał się naszej rozmowie z niemałym zainteresowaniem.
- Różnimy się. W przeciwieństwie do ciebie ja nie potrafię tak po prostu zapomnieć. Nie potrafię zaakceptować faktu, że to ktoś inny odebrał życie naszemu ojcu.
- Co nie zmienia faktu, że morderca naszej matki już nie żyje.
- Ale żyją ci którzy kazali mu ją zabić!
- Nie licz na mnie. Mam świetne życie z Arthur'em. Ułóż swoje życie z Ivo i zapomnij o tym. W przeciwnym razie nigdy nie zaznasz spokoju, Patriz.
- Sto lat, siostra.- wyszeptała ledwie słyszalnym, zamyślonym głosem.
Wyszłam z klasy razem z Al'em pozostawiając czarnowłosą samą ze swoimi myślami. Były to ostatnie słowa jakie wypowiedziałam do mojej siostry. Już nigdy więcej się nie spotkałyśmy. Al informował mnie o działaniach Patriz. Dowiedziałam się, że w ciągu następnych 3-ech lat udało jej się dokonać zemsty, a zaraz po tym uciekła z kraju razem z Ivo znana powszechnie jako profesjonalny zabójca. Wśród zwykłych obywateli widziana jako przestępca, ale w Podziemi ciesząca się pozytywną sławą. I po tej wiadomości już nigdy więcej nie usłyszałam co się z nią dalej działo. Nie wiedziałam czy była szczęśliwa. Udało jej się uciec i stworzyć normalną rodzinę, czy może została złapana i zabita? Nie interesowało mnie to już. Paola i Patrizia Zoe, byłyśmy siostrami tylko przez pierwsze 15 lat naszego życia. Ja wybrałam normalne życie nauczycielki, a ona wolała kroczyć ścieżką zemsty. Nienawidziłam tego, ale była to jej decyzja, do której nie miałam prawa się mieszać.